wtorek, 29 grudnia 2015

Kilka słów o Przebudzeniu mocy

Źródło.

    Był rok 1999, miałam wówczas 6 lat. Tata przyniósł do domu trzy tajemnicze kasety VHS z wypożyczalni i powiedział, że ma dla mnie bardzo ważną niespodziankę. Nazwa "Gwiezdne wojny" nic mi wówczas nie mówiła. Po odpowiednim nastawieniu wideo, usiedliśmy na kanapie w oczekiwaniu na seans. Okazało się, że film jest z napisami, a ja byłam jeszcze zbyt mała, żeby za nimi nadążyć. Z pomocą oczywiście przyszedł tata, który cierpliwie przez cały film czytał mi wszystkie kwestie. Tak zaczęła się moja przygoda z gwiezdnymi wojnami. 

    Obejrzeliśmy starą trylogię, ponieważ do kin właśnie wchodziło Mroczne widmo, na które tata koniecznie chciał iść. Szczeciński Pionier, najdłużej działające kino na świecie, miał fotele ustawione na jednej płaszczyźnie. Musieliśmy zatem wziąć ze sobą fotelik samochodowy, żebym cokolwiek widziała. Pamiętam, że siedziałam oczarowana z buźką rozciągniętą w szczerym uśmiechu. Kolejne dwie części nowej trylogii też oglądałam w kinie z tatą.

    Obecnie mamy rok 2015, rozpoczęła się kolejna, trzecia przygoda, z sagą Star Wars. J.J. Abrams tworzy właśnie nową trylogię, której pierwszą odsłonę większość z nas, fanów, zapewne zdołała już zobaczyć. Stara, kultowa już trylogia jest zdecydowanie najlepsza. Nowa trylogia to źle zagrany film dla dzieciaków, który bardziej śmieszy widza, niż zachwyca. Jak zatem zapowiada się nowa trylogia, którą wstępnie możemy ocenić po obejrzeniu Przebudzenia mocy?

    Wielu fanów zarzuca Abramsowi to, że odgrzał starego kotleta. Ale kochani, moim zdaniem ten kotlet zawsze będzie smaczny, niezależnie od tego, ile razy się go odgrzeje. Mam za to inne zastrzeżenia. Moim zdaniem bohaterowie zostali spłaszczeni, niewystarczająco rozwinięci. BB-8 może i jest słodki, ale nie ima się do uwielbianego przez wielu charakternego R2-D2. Rey jest bardzo sympatyczna, ale przez większość filmu ma się po prostu ochotę ją przytulić. Przebudzenie mocy jest znacznie lepsze od nowej trylogii, jednakże póki co, słabsze od starej. Poczekamy, zobaczymy. Zdecydowanie nie przekreślam trylogii Abramsa. Mimo pewnych niedociągnięć film oglądało się bardzo dobrze. Głównie ze względu na efekty specjalne, w których Abrams jest mistrzem. Nie będę ukrywać, na napisach początkowych zakręciła mi się łezka w oku.

    Pech chciał, że Przebudzenie mocy widziałam w 3D. Nie przepadam za seansami w trójwymiarze, ponieważ mam problem z łapaniem ostrości (no i umówmy się, nakładanie okularów na okulary nie jest zbyt wygodne). Miałam wrażenie, że film jest za ciemny. Dajcie mi koniecznie znać, czy w wersji 2D jest tak samo! Jestem ogromnie ciekawa, jaka nazwa ukuje się dla trylogii Abramsa skoro mamy już starą i nową trylogię. Może macie jakieś propozycje? 

piątek, 25 grudnia 2015

Święta, błyskotki i światełka


    Już za chwilkę, już za momencik będzie po świętach. Został nam tylko jeden dzień. Niedługo sylwester, święto trzech króli i karnawał. Bardzo lubię ten okres w roku. Zewsząd atakują mnie wówczas mieniące się stroje i światełka, które uwielbiam. No i najważniejszy punkt roku, FAJERWERKI! Choć mieszkam w Szczecinie i w tym roku nie mogłam nacieszyć się śniegiem (ciągle mam naiwną nadzieję, że jednak spadnie!), jako sroka (osoba uwielbiająca świecidełka i błyszczące obiekty) mogę przynajmniej podziwiać pokazy pirotechniczne więcej niż raz w roku (dzięki festiwalowi Pyromagic). 

    Jak już wspomniałąm jestem sroką, uwielbiam wszystko, co świeci i błyszczy. Biżuteria z kryształkami od Swarovskiego to przecież najpiękniejsza rzecz na świecie! Szczególnie lubię świeczki, niekoniecznie zapachowe. Po prostu w długie jesienne i zimowe wieczory zapalam kilka świec na parapecie, które tworzą ten niepowtarzalny, wręcz magiczny nastrój. 

    Pod choinką w tym roku znalazłam książkę! Aż się zdziwiłam bo rodzina zazwyczaj nie robi mi książkowych prezentów, chyba się boją, że zdublują albo, że dana pozycja nie przypadnie mi do gustu. Mikołaj przyniósł mi powieść Mateusza Lamberga, Mennica. Nie ukrywam jestem bardzo ciekawa tej książki. Powoli wkręcam się w kryminały, więc cieszę się zawsze, gdy jakiś wpadnie mi w łapki.




    Może ktoś z Was czytał już Mennicę i mógłby mi coś o niej powiedzieć? A może chcielibyście polecić mi jakiś kryminał, powieść sensacyjną bądź thriller?  Jestem kompletnie zielona w tych gatunkach a chętnie się z nimi w końcu zapoznam. 
Ściskam Was wszystkich serdecznie!



Nie tylko ja tęsknię za śniegiem :)

niedziela, 20 grudnia 2015

Podsumowanie, świąteczne prezenty i wyzwania

    Okres świąteczny zbliża się wielkimi krokami, śniegu w Szczecinie nadal brak, a rok w zatrważająco szybkim tempie zbliża się ku końcowi. Rachunek sumienia lubię robić przed świętami, żeby do stołu usiąść z czystym sumieniem i głową. Dzisiejszy wpis został podzielony na trzy sekcje: podsumowanie, kwestię świątecznych prezentów i wyzwania na kolejny rok. 

I Podsumowanie

    Rok 2015 był pierwszym, w którym wzięłam udział w wyzwaniu "Przeczytam 52 książki w 2015 roku". Powiem Wam kochani, że w styczniu byłam przerażona! Nigdy nie liczyłam ani nie spisywałam dokładnie,     co, kiedy i w jakich ilościach przeczytałam. Liczba 52 książek w roku, po jednej na tydzień mnie przeraziła. Mijały tygodnie, potem miesiące i okazało się, że nie taki diabeł straszny! 
    Na chwilę obecną w 2015 roku przeczytałam 65 książek i 41 komiksów. Jestem w trakcie czytania jednej książki, w planach mam jeszcze dwa komiksy. Może uda mi się przeczytać coś jeszcze, z pewnością spróbuję! Byłoby pięknie, gdyby udało mi się przeczytać jeszcze jedną książkę, a suma na koniec roku wyniosłaby 110. 110 zdecydowanie brzmi lepiej niż 109!
    Próbowałam też podjąć wyzwanie, które nakładało na mnie 30 zadań. Nie udało mi się wypełnić tylko trzech:
  • Autor mający te same inicjały, co czytelnik
  • Książka z co najmniej dwoma autorami
  • Książka w języki angielskim
Wzięłam również udział w zimowej edycji BookathonPL, podczas której przeczytałam trzy książki, wypełniając jednocześnie pięć z siedmiu wyzwań. 

Pierwsza książka przeczytana przeze mnie w 2015 roku.

II Świąteczne prezenty


    To segment odrobinę niecodzienny. Normalnym jest, że blogerzy czy vlogerzy podpowiadają nam teraz,     jaki prezent moglibyśmy kupić/dać/zrobić dla bliskiej nam osoby. Ja chciałabym poruszyć kwestię nieco inną, jednakże nadal dotyczącą prezentów.
    Uwielbiam dawać prezenty ale niekoniecznie lubię je dostawać. Zawsze czuję się skrępowana, kiedy ktoś z mojego otoczenia daje mi coś więcej niż czekoladę. Dlaczego? Oczywiście przez czynnik finansowy. Sama zaś wpadam w totalny szał wydawania pieniędzy (chyba powinno się mnie przykuwać do kaloryfera w okresie przedświątecznym) i rozdawania prezentów. Ale ale, w tym szaleństwie nie zapominam o sobie. 
   Właśnie kwestię samonagradzania chciałabym poruszyć. Moim zdaniem jest to dobra rzecz. Bo kiedy mamy sami siebie rozpieszczać i kupować coś, na co cały rok szkoda nam było wydać pieniądze albo po prostu było wiele innych, bardziej kuszących, czy potrzebnych wydatków, jak nie teraz?

Ponieważ w grudniu wypadają moje imieniny, a i pod choinką wypadałoby coś sobie położyć, prezenty są dwa.
Świąteczne wydanie epikboxa (wspaniała rzecz!) i Trylogia Nordycka Marcina Mortki,
który jest moim osobistym odkryciem tego roku.

III Zadania, wyzwania i wskazówki 


   Pierwszym wyzwaniem/zadaniem/akacją z jaką się zmierzę, będzie moja własna inicjatywa. Pierwsza książka, jaką przeczytam w 2016 roku, będzie książką mojego ulubionego autora. Wyzwanie jest bardzo proste, w styczniu sięgamy po dowolną książkę naszego ulubieńca/ulubieńców/ulubienicy. Jeśli mamy takich kilku/kilkoro/kilka po kolei czytamy po jednej.
    W moim przypadku będzie to Erich Maria Remarque i Neil Gaiman. Serdecznie zapraszam Was do podjęcia zabawy i informowania mnie o waszych wyborach/postępach na instagramie poprzez hasztag #zaczynamrok


    Oczywiście ponownie podejmuję się wyzwania polegającego na przeczytaniu 52 książek w roku. Tym razem obiecałam sobie, że na Facebookowej stronie wydarzenia będę zamieszczać zdjęcie lub krótką notkę po każdej przeczytanej książce czy komiksie. Trzymajcie koniecznie za mnie kciuki!

Link do wyzwania: https://www.facebook.com/events/315561018642822/

    Kolejnym wyzwaniem, które zdecydowałam się podjąć jest fantastyczna inicjatywa Mariki z bloga Po Książkach Mam Kaca. Jest to wyzwanie idealne dla mnie, ponieważ nałogowo kupuję i przygarniam książki, które później w niektórych przypadkach wręcz latami, czekają na przeczytanie. 

Link do wyzwania: https://www.facebook.com/events/1530370353952798/

Jeśli znacie jakieś inne fajne wyzwanie książkowe, napiszcie mi o nim koniecznie w komentarzu!

sobota, 14 listopada 2015

Wspomnienia z Barcelony

    Długo zbierałam się do podzielenia się z Wami wspomnieniami z Barcelony. Choć od podróży minął prawie rok, wciąż czuję klaustrofobiczną aczkolwiek ciepłą atmosferę tego miasta, gdy patrzę na zdjęcia. Niestety reportażystka ze mnie marna i nie jestem w stanie nazwać większości miejsc, które możecie poniżej zobaczyć. Było pięknie, ciepło (choć luty w Polsce przecież nie był taki zły!) i bardzo wesoło. Przyznam szczerze, że zmartwiłam się, gdy zaczęły dochodzić do mnie informacje o mieszkańcach Barcelony, którzy chcą ograniczyć napływ turystów do miasta...


Widok z balkonu naszego pokoju.

Na zdjęciu prawie cała wspaniała ekipa, brakuje tylko mnie ;)


















Tym razem na zdjęciu brakuje naszego rodzynka, ten to się miał z naszym babińcem!







sobota, 31 października 2015

Halloween

    
    Nadszedł ostatni dzień października, dzieciaki sąsiadów szaleją i prześcigają się w psikusach. Jak co roku boję się o kondycję swoich schodów, u nas nie ma cukierków...   Halloween spędzam tradycyjnie, oglądając The Nightmare Before Christmas i słuchając soundtracku.           Moja miłość do Jacka Skellingtona jest wciąż żywa!


    W nocy wezmę udział w Halloweenowej nocy czytania [klik.]. Spędzę ją               w wyśmienitym towarzystwie, bo z panem Jarosławem Grzędowiczem i jego Księgą jesiennych demonów, którą oczywiście serdecznie polecam! 
  
Gnijąca panna młoda narysowana przez mojego mężczyznę <3


     Na koniec pragnę polecić wam piosenkę mojego ulubionego zespołu,                 która doskonale wpisuje się w klimat Halloween.

    

poniedziałek, 19 października 2015

Spooky Reads

     Gdy nad miastem zaczyna unosić się mgła, a zmrok zapada znacznie wcześniej niż latem,  warto sięgnąć po książkę, która pogłębi specyficzny nastrój, który towarzyszy nam na przełomie października i listopada.
    Specjalnie dla Was wybrałam pięć książek, które moim zdaniem są idealne, by nastroić się na mrok i grozę. Przyznam też, że po pozycje z gatunku literatury grozy sięgam bardzo rzadko. Jestem osobą, którą łatwo obrzydzić, nie lubię czytać o flakach czy krwawych zbrodniach. Są jednak takie książki, które w sposób mało nachalny przyprawiają nas o dreszcze i nie pozwalają zasnąć w nocy...



Z czasem wcale nie stajemy sie madrzejsi,stajemy sie tylko bardziej tchorzliwi.

    Marina to niepozorna książeczka, która jest czwartą powieścią dla młodzieży Zafona. Autor w przyzwoity sposób przedstawia w niej historię, której elementy sprawiły, że bałam się zasnąć w nocy. Nic nie przeraża mnie tak, jak dobrze napisana scena ucieczki. To również kopalnia złotych myśli, która nie pozwala o sobie zapomnieć. Jeśli przypadnie Wam do gustu, koniecznie sięgnijcie po Ocean na końcu drogi autorstwa Neila Gaimana!



    Jarosław Grzędowicz to jeden z moich ulubionych żyjących polskich pisarzy. Kocham jego styl, rozsądek i równowagę z jaką pisze. Pan Jarek ma po prostu warsztat, którego z pewnością nie jeden mu zazdrości. Księga jesiennych demonów to zbiór opowiadań, idealny na jesienne wieczory, który zachwyca swoim konceptem. Jeśli spodoba się Wam ta pozycja, koniecznie sięgnijcie po serię Upiór Południa autorstwa żony Jarosława Grzędowicza czyli Mai Lidii Kossakowskiej!








    Marcin Mortka to moje odkrycie tego roku. Co prawda mam za sobą dopiero jego dwie książki, jednak już po Listach lorda Bathursta wiedziałam, że to jest TO. Miasteczko Nonstead to mroczna opowieść o złu, które drzemie w każdym z nas. 













 
    Myślę, że Jeźdźca bez głowy nie trzeba nikomu przedstawiać. Chyba każdy z nas widział film Sleepy Hollow reżyserii Tima Burtona. Ponadto możemy teraz oglądać świetny serial, który w sposób zdecydowanie luźny podchodzi do konwencji bezgłowego monstrum. 








    To zestawienie nie mogłoby istnieć bez mojego ulubionego autora (no dobra, stoi na podium razem z E.M. Remarque ale to zupełnie inne gatunki, więc tak może być) Neila Gaimana. Choć Nigdziebądź czytałam ładnych kilka lat temu, a mój egzemplarz był już w takim stanie, że musiałam go wymienić na nowy, to wciąż moja ulubiona powieść autora. Jest mroczna, miejscami dziwaczna i bardzo klimatyczna.


 W ramach bonusu zdecydowałam się przedstawić wam niekoronowanego mistrza grozy Edgara Allana Poe. Polecam wam dosłownie każde opowiadanie, które znajdziecie w zbiorze Opowieści niesamowite. Jestem pewna, że Poe rozbudzi waszą wyobraźnię i zmrozi krew w żyłach. Szczególnie polecam opowiadanie Maska śmierci szkarłatnej. No i ten przekład Leśmiana! Ach... Nic tylko siadać w fotelu i się zaczytać! 











A może Wy polecicie mi coś, co powinnam przeczytać pod koniec października/na początku listopada? Piszcie koniecznie!


piątek, 16 października 2015

Październikowy Epikbox!

   
    Kiedy dowiedziałam się o Epikbox była już za późno, żeby załapać się na jego pierwszą edycję. Gdy tylko pojawiła się możliwość zamówienia pudła nr 2 nie wahałam się ani chwili! Nie chodziło tylko o to, że podobało mi się to, co znalazło się w pierwszym boxie. Bardzo podoba mi się sama idea! Zazdrościłam zagranicznym booktuberom, którzy robili unboxingi na swoich kanałach. Czekałam z ogromną niecierpliwością, aż pudła z książkami i okołoksiążkowymi gadżetami do nas dotrą!
   W końcu się doczekałam! I wiecie co? Jestem ZACHWYCONA! Ja wiem, że opinii jest tyle, ile ludzi. Niektórzy uważają, że jest to całkowicie nieopłacalne, bo gdyby kupowali zawartość pudła na własną rękę, wyszłoby to im taniej. Ale nie to się liczy w epikboxie!
    Uważam, że cały szkopuł polega na poczuciu napięcia, niecierpliwości. Ponieważ do momentu otwarcia pudła nie wiesz, co się w nim znajduje, za każdym razem czujesz się jak dziecko rozpakowujące prezent, który znalazło pod choinką.
    Ogromne brawa dla ekipy składającej i wysyłającej boxy! Jestem zadowolona z każdej rzeczy, którą w swoim znalazłam. Zakochałam się w notesiku na recenzje, bardzo przydatna rzecz! Jesteście super i oby tak dalej! Dodam jeszcze, że swojego pierwszego Epikboxa rozpakowywałam razem z babcią, co tylko podwoiło moją radość. Dzięki październikowej subskrybcji jestem bogatsza nie tylko o nową książkę, zakładki czy kolejny kubek, doświadczyłam też budowania międzypokoleniowej więzi, która jest bezcenna. Bo nic tak nie łączy ludzi, jak literatura!

Epikboxa lub gadżety możecie nabyć tu: Klik.




    Zachwycona poprzednim boxem z wielką radością odkryłam, że można w Epikboxowym sklepie kupować niektóre gadżety, które się w nim pojawiły. Zdecydowałam się na zakładki z Harryego Pottera, związane z mapą Huncwotów (kocham Freda i Georgea!!!). Sami zobaczcie, jak zacnie się prezentują, w nowej, ilustrowanej wersji Kamienia Filozoficznego! Nie mogę się doczekać kolejnych tomów. Mam nadzieję, że bliźniacy pojawią się na ilustracjach!
    Wierzę też, że dzięki temu, że kolejna część przygód Harryego i jego przyjaciół będzie wychodziła co roku, wróci ta magia, którą pamiętam z czasów dzieciństwa. Trzymam kciuki za bibliotekarzy i księgarzy, którzy w swoich miejscach pracy organizowali okolicznościowe imprezy związane z premierą kolejnego tomu. Pamiętacie te kolejki do księgarni o północy? Przebranych fanów, dzieci z wypiekami na twarzy, które przyszły z rodzicami czy dziadkami? A może pamiętacie serię zakładek, którą wydało wydawnictwo Media Rodzina? Ja do tej pory mam swoją zakładkę z Hermioną, którą mogliście zobaczyć w moim poście, w którym przedstawiam swoją kolekcję (która się oczywiście od tamtej pory powiększyła). Kto wie, może jeśli środowisko blogowe i booktubowe będzie wystarczająco głośno, pojawią się nowe zakładki?

Post z zakładkami znajdziecie tu: Klik.