niedziela, 22 czerwca 2014

Kłamca 2,5 Machinomachia

     W życiu wielokrotnie bywam w sytuacji, że zastanawiam się dlaczego ja właściwie coś robię. W połowie n-tego sezonu tasiemcowatego (bądź nie) serialu zastanawiam się, czemu w ogóle zaczęłam go oglądać. Potem jest już tylko ciężko przestać. Bo chciałabym wiedzieć co się stanie z takim i takim, bo głupio przerywać np. na ostatnim sezonie. W ten sposób pochłaniam w jeden dzień cale sezony serialu albo serię książek. 
     Jakub Ćwiek pisarz, kulturoznawca, dziennikarz (czegoż to on o sobie nie mówi i nie pisze!). Z każdą wydaną przez siebie książkę wbija mi ćwieka w oko. Bo niby mi się podobało, gdy zaczynałam przygodę z Kłamcą ale jednak... No jednak czegoś mi tam brak. Wcześniej myślałam, że to kwestia zakochania się w Gaimanie, że nic po nim nie smakuje tak samo. Później odkryłam dzięki przyjaciołom Grzędowicza i Kossakowską (za co im bardzo serdecznie dziękuję do dziś), co obaliło moją wcześniej obraną tezę.
     Z książkami Ćwieka mam problem bo pisze o rzeczach, które mnie interesują, ciekawią. Jak przeczytałam notkę od wydawcy na okładce pierwszej części Chłopców to aż skakałam z podniecenia. Połączenie mojej ukochanej bajki z dzieciństwa z ulubionym serialem. Niestety potem ową książkę przeczytałam. Ciągle odczuwam niedosyt. Ale nie jest to niedosyt jak w przypadku Pana Lodowego Ogrodu, gdzie po prostu nie mogę przestać czytać bo wpadłam jak przysłowiowa śliwka w kompot. Mam wrażenie, że książki Ćwieka są niedokończone. Niemalże cisnęłam Krzyż południa przez okno, tak byłam zła, że akcja książki tak na prawdę nie zdążyła się rozwinąć. Czy tylko ja mam takie wrażenie?
     Oliwy do ognia dolało spotkanie autorskie w Empiku podczas, którego Kuba powiedział, że jak opowie sobie już jakąś historię w głowie, to nie ma ochoty przenosić jej na papier. No ludzie ratunku! Ja tu czekam na kontynuację Krzyża a tu pojawia się... Kłamca!
     Niby można się było tego spodziewać, jednak miałam gdzieś tam głęboko w serduszku nadzieję, że to nie Loki powróci "z zaświatów". Kupiłam Machinomachię skuszona grą do niej dołączoną. Z resztą odezwał się efekt posiadania, ponieważ pozostałe części grzecznie na baczność stoją na półce. Przecież nie mogłam dopuścić do tego, by moja kolekcja była niekompletna. Czy tym razem odczuwam niedosyt po przeczytaniu? Raczej nie, bo jednak nie jest to kontynuacja przygód cyngla aniołów, a wypełnienie dziur między poprzednimi częściami/opowiadaniami. Ogólnie nie wyszło źle, nowelka zdecydowanie na plus bo bardzo konsekwentna jednak kurcze spotkanie Lokiego z Kojotem... Nie ładnie jest tak szybko i w tak mało spektakularny i sprytny sposób załatwić takiego starego cwaniaka jak Kojot. Chociaż z drugiej strony może to tylko ja oczekuję fajerwerków podczas spotkania dwóch tricksterów.