niedziela, 21 września 2014

Ostatki

 

Kacper i konkurs puszczania kaczek.
    Nielubiany przez nikogo poniedziałek nadchodzi wielkimi krokami, co oznacza, że studentom został ostatni tydzień wakacji. Właściwie to nie mogę się już doczekać pierwszych wykładów. Nie wiem czemu ale w tym roku jest jakoś inaczej. Może napędza mnie myśl, że będę pisać pracę licencjacką? Wszystko już gotowe, zostało tylko obejrzeć filmy, przeczytać materiały i wziąć się do roboty. Obym tylko nie trafiła na "ścianę" tak jak w zeszłym roku.

    Planów i oczekiwań co do tych wakacji było sporo. Z pracą nie wyszło, do Irlandii się nie udało pojechać, do babci na koniec świata też. Dobrze, że chociaż  kilka dni udało się spędzić nad morzem. Przynajmniej nie wyszło na to, że zmarnowałam calutkie wakacje nad serialami.

Pierwsze kroki Kacpra za obiektywem. Spódnica, widok niecodzienny.
    Jeśli chodzi o książki to jesienny stosik już gotowy, wybór padł całkowicie na fantastykę. Czas nadrobić Wiedźmina bo aż wstyd, a i do Mrocznej Wieży przydałoby się w końcu  dotrzeć. Pierwsze koty za płoty, z Geraltem i Rolandem jestem już zaznajomiona, teraz tylko pozostało przeżyć z nimi przygodę do końca.

    Najważniejszą pozycją na mojej liście są "Jesienne demony" Jarosława Grzędowicza. W zeszłym roku się nie udało przez "Wichrowe wzgórza", teraz dam radę! 

Barierka latarni morskiej w Niechorzu.

    Szykujemy się z Kacprem na Falkon. Stroje już właściwie gotowe, zostało tylko czekanie na dostawę i dopracowanie szczegółów. Niby czasu jest jeszcze sporo, ale nie mogę myśleć o niczym innym. Chyba najbardziej nie mogę się doczekać momentu, gdy zamiast książki, podsunę swoim ulubionym autorom wspólne zdjęcie z zeszłego roku. Mam też nadzieję na kolejny konkurs wiedzy o serialach. W końcu mamy swój niezawodny dream team, który niczego się nie boi.

czwartek, 18 września 2014

Urlop w ostatki wakacji






    Wykorzystując ostatnie tygodnie studenckich wakacji w końcu gdzieś wyjechaliśmy. W tym roku nasz urlop trwał pięć dni. Pogoda była wręcz niesamowita. Cieplutko i słonecznie, ostatniego dnia udało nam się zobaczyć zachód słońca na czystym niebie. Dokładnie było widać moment, w którym ostatni kawałeczek naszej dziennej gwiazdy znika za horyzontem.
    Motywem przewodnim dzisiejszych zdjęć jest Bałtyk. Na plaży wśród wielu mew znalazły się i kaczki, które sprawiły, że poczułam się jak w domu. Niektórzy mogliby tu zażartować, że Szczecin też leży nad morzem.






czwartek, 4 września 2014

Książkowy Łańcuszek

   Na Anetę Jadowską trafiłam dzisiaj przypadkiem (a jakże!). Link do bloga autorki, na którym zamieściła post z książkowym łańcuszkiem wyświetlił mi się na Facebooku. Postanowiłam podać łańcuszek dalej, a niech się rozniesie!
  Zabawa jest następująca. W kolejności przypadkowej wybieramy dziesięć książek, które wpłynęły na nasze życie, zostawiły coś w naszym wnętrzu, wzbudziły największe emocje i argumentujemy dlaczego właśnie te książki znalazły się w naszym indywidualnym zestawieniu. U mnie jednak będzie troszkę inaczej. Skoro kolejność jest przypadkowa zdecydowałam się nie używać numeracji, zastąpię ją starymi dobrymi myślnikami.


- Neil Gaiman:
      Nie potrafię wybrać konkretnej książki, czy komiksu autora. Wciągnęłam się całkowicie po tym, jak zobaczyłam w kinie Gwiezdny pył. Zaczytywałam się dosłownie we wszystko, co wyszło spod pióra autora. Kiedy Neil postanowił wyjść do swoich fanów z inicjatywą Calendar of Tales byłam zachwycona! Filmiki promujące akcję były...hm. magiczne, dzięki nim nie jeden fan uwierzył w siebie i przestał pisać do przysłowiowej szuflady. Z resztą ja sama powróciłam ze swoimi do internetu. O jednym trzeba jednak pamiętać, jeśli rozsmakujesz się w Gaimanie, nic już nie smakuje tak samo!


- Erich Maria Remarque "Trzej towarzysze":
      Ach! Jak ten człowiek pisał! Abstrahując od pacyfistycznych akcentów książek Austriaka, zwracam uwagę na to jak buduje sylwetki swoich bohaterów! Każdy jest inny, wyrazisty, genialnie napisany! I pomyśleć, że poznałam tę książkę tylko dlatego, że będąc w liceum postanowiłam zrobić sobie odpoczynek od fantastyki, poszłam do szkolnej biblioteki i poprosiłam panią bibliotekarkę o książkę dokładnie tymi słowami: "Mam ochotę na coś klasycznego, czy mogłaby mi pani coś polecić?". Do końca życia powinnam dziękować tej kobiecie za wskazanie mi drzwi na mojej drodze życiowej z napisem Remarque! Później szukając innych książek autora miałam małą sprzeczkę z właścicielem antykwariatu. On uważa Trzech towarzyszy za dzieło smutne, ja wręcz odwrotnie! To piękne przedstawienie siły przyjaźni, uczucia, które obok miłości jest motorem napędowym tego świata.

- Jarosław Grzędowicz:
      Kiedy wszyscy byli na etapie "Pana lodowego ogrodu" ja czytałam jeszcze Ćwieka. Później mimo wielu pozytywnych recenzji na Kubie się zawiodłam, a spotkanie autorskie ostatecznie zabiło wszelakie sentymenty. A może właśnie o tym powinnam na tej liście napisać? Wracając do Jarka, nie czytając kompletnie nic. Ba! Nawet nie wiedząc kim tak na prawdę jest Jarosław Grzędowicz i nie znając świata Pana lodowego ogrodu, na straszliwym kacu poszłam na spotkanie autorskie podczas Falkonu 2012. To była miłość od pierwszego wejrzenia! Potem chciałam już tylko czytać i czytać. Ale nie tylko książki pana Jarosława, również jego żony Mai Lidii Kossakowskiej. Bardzo mocno kibicuję temu wspaniałemu małżeństwu i z wręcz dziecięcą niecierpliwością czekam na każdą kolejną książkę. Cóż jedni są w teamie Sapkowskiego, ja jestem w teamie Grzędowicz-Kossakowska!


- Ferenc Molnar "Chłopcy z placu broni":
      Ukochana lektura szkolna. Gdzie mi tam książki dla dziewczyn! Ania z Zielonego Wzgórza była nudna i dla bab! Chłopcy z placu broni, to było coś! Z resztą, któż nie płakał po śmierci Nemeczka?

- Herman Hesse "Wilk stepowy":
      Polecony przez koleżankę studiującą teatrologię na UJ. Dzięki tej pozycji mogłam lepiej zrozumieć, co tak na prawdę siedzi w mojej głowie. Myślę, że powinno się więcej mówić o tej książce a wręcz uczynić z niej lekturę szkolną w liceum.

- Jack Kerouac "W drodze":
      Wolność, wiatr we włosach i tak na prawdę życie pełną piersią. Myślę, że idee beatników są bardzo bliskie mojej duszy, która najchętniej biegałaby gdzieś i niczym się nie przejmowała.

- Charles Perrault "Baśnie"/ Marian Bielicki "Opowieści Szidikura: baśnie i legendy Tybetu":
      Pozycje są zestawione razem (małe oszustwo) ponieważ to moje ulubione książki z dzieciństwa, do których wciąż chętnie wracam. W końcu z bajek, baśni i legend możemy wyciągnąć nie jedną naukę.
   
- Michaił Bułhakow "Mistrz i Małgorzata":
      Nikt nie potrafi mnie tak rozbawić jak Bułhakow! Ukłony mistrzu dla ciebie i twojej Małgorzaty!

- Lemony Snicket "Seria niefortunnych zdarzeń":
      Od tej serii zaczęło się moje świadome czytanie (myślę, że większość ludzi w moim wieku wymieniłaby w tym miejscu Harrego Pottera). Lubię wspominać czasy, kiedy ciągnęłam dziadka za rękę do księgarni, by kupił mi kolejny tom serii.

- Juliusz Słowacki "Kordian":
      Kordiana spotkałam w idealnym momencie swojego życia, z resztą zawsze wybiorę Słowackiego nad Mickewiczem.




Podajcie dalej łańcuszek, rozpowszechniajcie wiedzę o książkach. Ja, tak jak Aneta Jadowska, postanawiam podarować komuś jedną pozycję z listy. Kto wie, może podczas dyskusji po przeczytaniu dostrzegę coś nowego w ukochanych książkach?