Nieuchronnie zbliża się koniec wakacji i początek roku akademickiego, który czuję już w kościach. To tak, jakby przenikliwy nocny wilgotny chłód pomieszał się z gorączką niecierpliwości. Zaczynam studia magisterskie, nowy kierunek, czeka mnie poznawanie wielu ludzi. Trzeba będzie odnaleźć się w otoczeniu i określić swoją pozycję... Nie ukrywam mam wiele obaw, ale z drugiej strony nie mogę się już doczekać. W końcu studia to też przygoda, prawda?
W tym roku udało mi się w trakcie wakacji pojechać do babci "na koniec świata", jak zwykłam określać Zagórze (niedaleko Drezdenka, woj. lubuskie). Dlaczego koniec świata? Bo nie ma tam zasięgu, a tym bardziej internetu. Są za to lasy, jeziora i piękne nocne niebo. Zapakowałam do auta ukochanego i psa i wyruszyłam w trasę, ku świeżemu powietrzu i pięknym widokom. Nie ma chyba lepszego miejsca na odpoczynek dla takiego mieszczucha, jak ja.
|
Ukochany i Fara w trakcie spaceru. |
|
Fara podczas jednej z eskapad w poszukiwaniu zwierzyny. |
|
Fara w pozycji bojowej, bo zobaczyła liść płynący w jej kierunku po wodzie. |
|
Ostatniego dnia pobytu udaliśmy się nad Jezioro Łubówko, oglądać piękny zachód słońca. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz