środa, 9 września 2015

Juliusz Verne - Michał Strogow. Kurier carski.



    W warunkach wojny na pograniczu Cesarz Rosyjski Aleksander II musi przekazać kluczową dla dalszych działań wojennych wiadomość swojemu młodszemu bratu, Wielkiemu Księciu przebywającemu w Irkucku. Ogromna odległość dzieląca Moskwę od Irkucka oraz działalność zdrajcy Iwana Ogarewicza sprawiają, że jest to niezwykle trudne zadanie, któremu sprostać może jedynie najlepszy i najsilniejszy człowiek podlegający cesarzowi. Do tego zadania zostaje wybrany Kapitan Korpusu Kurierów Carskich, pochodzący z Omska na Syberii Michał Strogow. 

    Gdy wraz ze Strogowem przemierzałam Syberię, niemalże czułam wszelkie niedogodności, z jakimi się spotkał, na własnej skórze. Niewątpliwie w przetrwaniu carskiego kuriera pomógł słowiański temperament i upór, który mimo przeszkód, nakazywał mężczyźnie nieustannie przeć do przodu. Hart ducha, rozsądek, odwaga oraz szczera i niezwykle silna miłość do matki to najlepsze i najbardziej uwydatnione cechy Michała Strogowa, które przedstawił nam w swojej powieści Verne. Podróżujący pod fałszywym nazwiskiem Strogow napotyka na swej drodze pozornie zwykłych ludzi, którzy wykazują się determinacją i silnym instynktem przetrwania. Dotknięta konfliktem Syberia zostaje niszczona podczas najazdów, a wsie i miasteczka niemalże zrównane z ziemią. Strogow obserwuje wojenną rzeczywistość z perspektywy ludności cywilnej, która musi odnaleźć się w ekstremalnej sytuacji i przetrwać.

    Michał Strogow to moje pierwsze spotkanie z prozą Verne'a nie przeznaczoną dla młodzieży. W obliczu okrucieństw wojny, które przedstawia autor, Dzieci kapitana Granta wydają się być jedynie bajką na dobranoc. Autor w typowy sobie sposób wplata w prozę informacje na temat geografii, charakterystyki ludności i terenów, po których porusza się bohater, dzięki czemu przybliża swoim czytelnikom realia, kulturę i zwyczaje wschodnich ludów syberyjskich. Michał Strogow. Kurier carski to powieść z cyklu "Niezwykłe podróże", która przez długi czas objęta była zakazem druku w Rosji.

    Jednakże pomimo dobrze przedstawionych wojennych realiów, moją największą sympatię zdobył duet korespondentów wojennych czyli Brytyjczyk Harry Blount oraz Francuz Alcid Jolivet. Ich słowne przepychanki i rywalizacja, by przekazać informacje o konflikcie do swojego państwa szybciej, niż przeciwnik, przywodzą na myśl często spotykane współczesne duety policyjne. To humorystycznie wykreowani bohaterowie, którzy niemalże całym swoim jestestwem odzwierciedlają narodowe przywary i stereotypy (przy czym warto podkreślić, że Verne był Francuzem, więc doskonale wiedział, co pisze). Szczególnie podobała mi się scena, w której korespondenci docierają do telegrafisty i celowo przedłużają treść swojej depeszy (jeden dyktując biblijne wersety, drugi tekst słynnej wówczas piosenki), by maksymalnie zwiększyć czas opóźnienia, z jakim drugi z nich nada informację do swojego państwa. Komiczny charakter tejże sceny doskonale oddaje cytat:
"W tej chwili zaszło coś nieoczekiwanego. Do pokoju wpadł przez okno granat... potoczył się - i wybuchnął. Blount zalany krwią upadł na ziemię. Jolivet kończył depeszę: Korespondent Daily Telegraph, Harry Blount padł przy mnie trafiony granatem". 
Blount'owi oczywiście nic poważnego się wówczas nie stało, jednak sam fakt,że Jolivet zamiast udzielić kompanowi pomocy, nie przestał nadawać rozbawił mnie niemalże do łez.

   To powieść o wewnętrznej sile człowieka, determinacji, obowiązku, lojalności i miłości, dzięki której możemy zdać sobie sprawę, jaki wpływ wywiera konflikt zbrojny na ludność cywilną.

   

"- Zima jest przyjaciółką Rosjan!
- Tak, ale ile temperamentu wymaga ta przyjaźń!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz