Spontaniczny spacer z Farą i Sandrą. |
Jak już pisałam za oknem mróz i szarość. Nic się nie chce, lenistwo na pełnej. Jutro jadę do Poznania z dziadkami. Jak co roku odwiedzamy groby pradziadków. W zeszłym roku było chłodno, ale słonecznie. Mam nadzieję, że i teraz wyjdzie słoneczko.
Praca oczywiście leży odłogiem. Bo po co pisać skoro można oglądać seriale? Tym bardziej, że mi się troszkę z tygodnia nawarstwiło. Przeszedł mi już co prawda zachwyt wobec How To Get Away With Murder, a Arrow znowu zaczął mnie nudzić, ale za to Peaky Blinders niezmiennie trzyma poziom. Wkręciłam się też w The Affair, ale to raczej z powodu Ruth Wilson i Joshua Jacksona. Sleepy Hollow nadal bawi, Do Chirurgów mam sentyment podobnie jak Hawaii 5-O. Jeśli chodzi o resztę z nowinek Gotham jest całkiem urocze, Star Wars Rebels zabawne, Selfie właściwie nie wiem dlaczego oglądam a Red Band Society po prostu miło zapycha czas.
Jest i oczywiście mój ulubiony serial, Sons Of Anarchy. Muszę przyznać, że po ostatnim odcinku trochę boję się oglądać kolejne, ze względu na sympatię do niektórych bohaterów. Chyba wszyscy czekaliśmy na szokującą groteskową scenę. A co Sutter nam zafundował? Oczywiście przesiąknięty brutalnością obrazek, który możemy podsumować słowami 'Jesus Christ' (co w SOA znaczy zazwyczaj tyle co 'fuck'). Jeśli chodzi o komiks, to dziwnie było utożsamić sobie Sonsów z językiem polskim. Jakoś nienaturalnie to wszystko brzmi nie po angielsku.
Natknęłam się wczoraj przez przypadek na kawałek You Me At Six "Room to breathe". Złapało mnie od pierwszego przesłuchania i raczej szybko nie puści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz